Powiedzieć, że feminatywy budzą emocje, to nie powiedzieć nic. Czy ich obecność na rynku pracy, choćby w ogłoszeniach, jest nam potrzebna?

Czym są feminatywy?

Feminatywy to żeńskie formy gramatyczne nazw zawodów i funkcji, określające kobiety m.in. pod kątem wykonywanego zawodu, posiadanej profesji czy tytułu.

Charakteryzują się przyrostkami potocznie zwanymi „żeńskimi końcówkami”. Najpopularniejszą jest bez wątpienia końcówka -ka (jak w słowach menadżerka, nauczycielka, trenerka). Warto pamiętać, że nie jest jedyna. Feminatyw może kończyć się też na -owa (np. krawcowa), czy -ini/-yni (np. wydawczyni, wychowawczyni).

Docentki, doktorki i profesorki

W teorii sprawa wydaje się prosta. Dla żeńskich form zawodów powinniśmy stosować żeńskie końcówki. Warto pamiętać, że nie jest to wymysł XXI wieku. Feminatywy były bardzo popularne na przełomie XIX i XX wieku, kiedy język polski zmieniał się wraz z postępującą emancypacją kobiet. Przed II Wojną Światową na rynku pracy funkcjonowały docentki, doktorki, profesorki i lekarki.

Źródło: Fragment dotyczący feminatywu „doktorka” w czasopiśmie „Wędrowiec” 1896, numer 11, strona 212, dostępny w Wikipedii

Dopiero w okresie powojennym rozpoczęło się stopniowe odejście od feminatywów. Działo się tak, ponieważ transformacja języka nie nadążała za masowym zwiększeniem aktywności zawodowej i społecznej kobiet. Hanna Jadacka w Nowym słowniku poprawnej polszczyzny pisze:

Nastąpił masowy odwrót nawet od określeń już przyjętych, typu dyrektorka, kierowniczka, profesorka, na rzecz wyrażeń typu pani dyrektor, pani kierownik, pani profesor. W postaci żeńskiej pozostały już tylko nazwy zawodów tradycyjnie wykonywanych przez kobiety, np. aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, albo uchodzących za mało atrakcyjne, o niewysokiej randze społecznej, np. ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka. W dzisiejszej polszczyźnie nie ma żadnej nazwy prestiżowego stanowiska, stopnia czy tytułu naukowego, która miałaby żeńską formę słowotwórczą.

Emocje wokół feminatywów

I chyba właśnie z powodu braku powszechnego wykorzystywania, feminatywy budzą tyle emocji. Nietrudno usłyszeć, że to słowa, które nie istnieją, że brzmią śmiesznie i nieprofesjonalnie. W ostatnich latach dyskusja na temat feminatywów rozgorzała na tyle mocno, że stanowisko w tej sprawie zajęła Rada Języka Polskiego. Przekonuje ona, że:

Dążenie do symetrii systemu rodzajowego ma podstawy społeczne; językoznawcy mogą je wyłącznie komentować. […] W polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów […] jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach.

Polki chcą feminatywów!

W 2021 roku ważny głos w dyskusji na temat roli feminatywów na rynku pracy zabrała Grupa Pracuj. Wspólnie z Fundacją Sukcesu Pisanego Szminką zapytała ponad 18 tysięcy osób o żeńskie końcówki. Wynik? 83% badanych kobiet popiera wykorzystanie żeńskich nazw stanowisk, a 78% uważa, że feminatywy powinny występować w ogłoszeniach o pracy tak samo często, jak maskulatywy (końcowki męskie).

wyimek_1.pngZ raportu jasno wynika, że kobiety chcą też mieć wpływ na to, jak brzmi nazwa ich stanowiska.

„Język ofert pracy” – wyniki badania Pracuj.pl

Wynik ten pokrywa się z rekomendacją Rady Języka Polskiego, która zwraca uwagę, że „prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem”.

Nie wszyscy będą chcieć stosować feminatywy. Dlatego decyzję co do ich stosowania warto zostawić samym zainteresowanym.

Czy pracodawca powinien być zaangażowany politycznie?

Ważny kierunek zmian

Dyskusja o feminatywach wraca i będzie do nas wracać jeszcze przez dłuższy czas. Dlaczego? Bo feminatywy wymagają zmiany myślenia, a tak jak wiadomo nie jest prosta i przyjemna. Sama jeszcze niedawno wolałam mówić o sobie konsultant, szkoleniowiec. Co ciekawe, autorka (bloga, książki) przychodziło mi łatwiej. I pewnie wzięło się to z większego osłuchania z tym słowem. Myślę, że strach przed feminatywami wynika z silnego, ale też nieświadomego osadzenia w kulturze męskości, która kojarzy się z profesjonalizmem i sukcesem (aby zgłębić ten temat, bardzo polecam książkę „Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez). Wierzę, że język zmienia się razem z nami i to od nas zależy, czy właśnie dzięki niemu będziemy podkreślać rolę kobiet, również na rynku pracy.

Feminatywy versus pracodawcy

Jak zwykle zastanawiam się, co w kontekście tej dziejącej się na naszych oczach zmiany, zrobią pracodawcy. Mogą nie robić nic i biernie uczestniczyć w utrwalaniu status quo. Mogą jednak zadziałać.

https://www.youtube.com/watch?v=VQyo_SKqO4U

Ciekawym przykładem z polskiego rynku jest BNP Paribas, który jako jeden z pierwszych (obok wspomnianej Grupy Pracuj) zabrał głos w dyskusji o feminatywach. Bank w ramach kampanii „Wystarczy słowo” edukuje na temat wagi żeńskich końcówek i wprowadza zmianę w bankowej terminologii. Łatwo zauważyć, że zdecydowana większość tytułów jego ofert pracy zawiera feminatywy.

Źródło: https://pracodawcy.pracuj.pl/bnp-paribas-bank-polska,5635

 

Na zmianę podejścia zdecydował się również Codelab. Z początkiem roku 2022 roku firma zmieniła regulamin wynagradzania i każda osoba ma prawo zdecydować, w jaki sposób się do niej zwracać i jaką nazwę stanowiska ma mieć wpisaną w umowie. Proces połączony jest z wewnętrzną kampanią edukacyjną.

Źródło: Materiały własne Codelab. Janku, dziękuję za udostępnienie!

Taka zmiana wydawać się błahostką, ale… pokazuje stosunek pracodawcy do kobiet, a co za tym idzie do tworzenia różnorodnego i włączającego środowiska pracy. W końcu język kształtuje naszą rzeczywistość i tak po prostu ją wyraża.

Girl Power! Czy siła pracodawcy jest kobietą?

Inkluzywny język w rekrutacji

Bo prawda jest taka, że feminatywy to wierzchołek góry lodowej.

Kolejny krok do dyskusja nad inkluzywnym językiem rekrutacji, czyli takim, który nie będzie marginalizować kandydatów i pracowników ze względu na ich kulturę, rasę, pochodzenie etniczne, płeć, orientację seksualną, wiek, niepełnosprawność, status społeczno-ekonomiczny, wygląd lub jakikolwiek inny czynnik.

To temat bardzo trudny, bo w pogoni za językiem włączającym, łatwo zmierzyć się z zarzutami (na przykład pracowników) o utrudnianie czy nawet uniemożliwianie komunikacji pomiędzy pracownikami (sic!). Ciekawie pisze o tym na blogu Monterail, organizacji, która od lat pracuje nad inkluzywnym językiem komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej Dominika Dudek. Ale… to temat na zupełnie inny post!

A co Ty sądzisz o feminatywach?

Jestem ciekawa, jaki jest Twój stosunek do feminatywów? Jesteś za, przeciw, czy jeszcze zastanawiasz się na racją ich stosowania? Może znasz inne organizacje, które w strategiczny sposób podeszły do tematu żeńskich końcówek w stanowiskach? Podziel się swoimi przemyśleniami tutaj lub w social mediach. Każda Twoja reakcja sprawia, że skaczę do nieba.

Happy Hour Fun GIF by DreamWorks Animation

Miłego dnia!

Maja

Porozmawiajmy!

Ułatwiam komunikację firm z kandydatami i pracownikami. Prowadzę szkolenia, warsztaty oraz działania z obszaru HR konsultingu.