Powiedzieć, że feminatywy budzą emocje, to nie powiedzieć nic. Czy ich obecność na rynku pracy, choćby w ogłoszeniach, jest nam potrzebna?
Czym są feminatywy?
Feminatywy to żeńskie formy gramatyczne nazw zawodów i funkcji, określające kobiety m.in. pod kątem wykonywanego zawodu, posiadanej profesji czy tytułu.
Charakteryzują się przyrostkami potocznie zwanymi „żeńskimi końcówkami”. Najpopularniejszą jest bez wątpienia końcówka -ka (jak w słowach menadżerka, nauczycielka, trenerka). Warto pamiętać, że nie jest jedyna. Feminatyw może kończyć się też na -owa (np. krawcowa), czy -ini/-yni (np. wydawczyni, wychowawczyni).
Docentki, doktorki i profesorki
W teorii sprawa wydaje się prosta. Dla żeńskich form zawodów powinniśmy stosować żeńskie końcówki. Warto pamiętać, że nie jest to wymysł XXI wieku. Feminatywy były bardzo popularne na przełomie XIX i XX wieku, kiedy język polski zmieniał się wraz z postępującą emancypacją kobiet. Przed II Wojną Światową na rynku pracy funkcjonowały docentki, doktorki, profesorki i lekarki.
Dopiero w okresie powojennym rozpoczęło się stopniowe odejście od feminatywów. Działo się tak, ponieważ transformacja języka nie nadążała za masowym zwiększeniem aktywności zawodowej i społecznej kobiet. Hanna Jadacka w Nowym słowniku poprawnej polszczyzny pisze:
Nastąpił masowy odwrót nawet od określeń już przyjętych, typu dyrektorka, kierowniczka, profesorka, na rzecz wyrażeń typu pani dyrektor, pani kierownik, pani profesor. W postaci żeńskiej pozostały już tylko nazwy zawodów tradycyjnie wykonywanych przez kobiety, np. aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, albo uchodzących za mało atrakcyjne, o niewysokiej randze społecznej, np. ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka. W dzisiejszej polszczyźnie nie ma żadnej nazwy prestiżowego stanowiska, stopnia czy tytułu naukowego, która miałaby żeńską formę słowotwórczą.
Emocje wokół feminatywów
I chyba właśnie z powodu braku powszechnego wykorzystywania, feminatywy budzą tyle emocji. Nietrudno usłyszeć, że to słowa, które nie istnieją, że brzmią śmiesznie i nieprofesjonalnie. W ostatnich latach dyskusja na temat feminatywów rozgorzała na tyle mocno, że stanowisko w tej sprawie zajęła Rada Języka Polskiego. Przekonuje ona, że:
Dążenie do symetrii systemu rodzajowego ma podstawy społeczne; językoznawcy mogą je wyłącznie komentować. […] W polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów […] jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach.
Polki chcą feminatywów!
W 2021 roku ważny głos w dyskusji na temat roli feminatywów na rynku pracy zabrała Grupa Pracuj. Wspólnie z Fundacją Sukcesu Pisanego Szminką zapytała ponad 18 tysięcy osób o żeńskie końcówki. Wynik? 83% badanych kobiet popiera wykorzystanie żeńskich nazw stanowisk, a 78% uważa, że feminatywy powinny występować w ogłoszeniach o pracy tak samo często, jak maskulatywy (końcowki męskie).
Z raportu jasno wynika, że kobiety chcą też mieć wpływ na to, jak brzmi nazwa ich stanowiska.
Wynik ten pokrywa się z rekomendacją Rady Języka Polskiego, która zwraca uwagę, że „prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem”.
Nie wszyscy będą chcieć stosować feminatywy. Dlatego decyzję co do ich stosowania warto zostawić samym zainteresowanym.
Ważny kierunek zmian
Dyskusja o feminatywach wraca i będzie do nas wracać jeszcze przez dłuższy czas. Dlaczego? Bo feminatywy wymagają zmiany myślenia, a tak jak wiadomo nie jest prosta i przyjemna. Sama jeszcze niedawno wolałam mówić o sobie konsultant, szkoleniowiec. Co ciekawe, autorka (bloga, książki) przychodziło mi łatwiej. I pewnie wzięło się to z większego osłuchania z tym słowem. Myślę, że strach przed feminatywami wynika z silnego, ale też nieświadomego osadzenia w kulturze męskości, która kojarzy się z profesjonalizmem i sukcesem (aby zgłębić ten temat, bardzo polecam książkę „Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez). Wierzę, że język zmienia się razem z nami i to od nas zależy, czy właśnie dzięki niemu będziemy podkreślać rolę kobiet, również na rynku pracy.
Feminatywy versus pracodawcy
Jak zwykle zastanawiam się, co w kontekście tej dziejącej się na naszych oczach zmiany, zrobią pracodawcy. Mogą nie robić nic i biernie uczestniczyć w utrwalaniu status quo. Mogą jednak zadziałać.
https://www.youtube.com/watch?v=VQyo_SKqO4U
Ciekawym przykładem z polskiego rynku jest BNP Paribas, który jako jeden z pierwszych (obok wspomnianej Grupy Pracuj) zabrał głos w dyskusji o feminatywach. Bank w ramach kampanii „Wystarczy słowo” edukuje na temat wagi żeńskich końcówek i wprowadza zmianę w bankowej terminologii. Łatwo zauważyć, że zdecydowana większość tytułów jego ofert pracy zawiera feminatywy.
Na zmianę podejścia zdecydował się również Codelab. Z początkiem roku 2022 roku firma zmieniła regulamin wynagradzania i każda osoba ma prawo zdecydować, w jaki sposób się do niej zwracać i jaką nazwę stanowiska ma mieć wpisaną w umowie. Proces połączony jest z wewnętrzną kampanią edukacyjną.
Taka zmiana wydawać się błahostką, ale… pokazuje stosunek pracodawcy do kobiet, a co za tym idzie do tworzenia różnorodnego i włączającego środowiska pracy. W końcu język kształtuje naszą rzeczywistość i tak po prostu ją wyraża.
Inkluzywny język w rekrutacji
Bo prawda jest taka, że feminatywy to wierzchołek góry lodowej.
Kolejny krok do dyskusja nad inkluzywnym językiem rekrutacji, czyli takim, który nie będzie marginalizować kandydatów i pracowników ze względu na ich kulturę, rasę, pochodzenie etniczne, płeć, orientację seksualną, wiek, niepełnosprawność, status społeczno-ekonomiczny, wygląd lub jakikolwiek inny czynnik.
To temat bardzo trudny, bo w pogoni za językiem włączającym, łatwo zmierzyć się z zarzutami (na przykład pracowników) o utrudnianie czy nawet uniemożliwianie komunikacji pomiędzy pracownikami (sic!). Ciekawie pisze o tym na blogu Monterail, organizacji, która od lat pracuje nad inkluzywnym językiem komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej Dominika Dudek. Ale… to temat na zupełnie inny post!
A co Ty sądzisz o feminatywach?
Jestem ciekawa, jaki jest Twój stosunek do feminatywów? Jesteś za, przeciw, czy jeszcze zastanawiasz się na racją ich stosowania? Może znasz inne organizacje, które w strategiczny sposób podeszły do tematu żeńskich końcówek w stanowiskach? Podziel się swoimi przemyśleniami tutaj lub w social mediach. Każda Twoja reakcja sprawia, że skaczę do nieba.
Miłego dnia!
Maja