Śmiech to zdrowie. O tym, że radość wspiera procesy biznesowe pisałam tutaj nie raz. Osoby chcące zgłębić tematykę trendu Fun at work odsyłam do mojego tekstu „Szczęście w miejscu pracy. Dlaczego jest tak ważne”. Warto też przyjrzeć się hashtagowi #funatwork na Twitterze. A czy poczucie humoru warto wykorzystać w komunikacji z kandydatami? Jasne, że tak.
Saturday fun at @ATTRiverCity for #superherotakeovER #attemployee #funatwork @Jason_Hart0 @ike_beeze @TimBoATT pic.twitter.com/9PaLJgVgOW
— Taylor Basford (@TaylorBasford1) April 28, 2018
O zależnościach pomiędzy pracą a zabawą mówił w swoim wystąpieniu na konferencji TEDex Shawn Achor. To właśnie jego badania dowiodły, że mózg człowieka pracuje dużo lepiej, kiedy osoba czuje się pozytywnie. Jak informują naukowcy z Uniwersytetu Warwick szczęśliwi, zadowoleni z siebie i ze swojego otoczenia ludzie są nawet 12% bardziej produktywni. Radość jednostki udziela się otoczeniu i pobudza do działania.
I tak jak trend #funatwork warto wykorzystywać w komunikacji wewnętrznej, budowie zaangażowania pracowników i ich doświadczeń, śmiało można wykorzystać go w działaniach employer brandingowych. Możemy wręcz przyjąć za pewnik, że skoro pracodawcy poszukują kandydatów z poczuciem humoru (i piszą o tym otwarcie w ogłoszeniach o pracę), tak samo kandydaci poszukują firm, które znają się na żartach.

Wykorzystanie humoru w reklamie nie dziwi dziś nikogo. Nie wiem czy wiecie, ale na przestrzeni ostatnich 80 lat (1920 vs 2000) wykorzystanie humoru w reklamie wzrosło z poziomu 20% do 60%. I generalnie większość kampanii reklamowych, które są dziś nagradzane bawi się humorem.
Wykorzystując w komunikacji z kandydatami poczucie humoru z jednej strony pokazujesz ludzką twarz pracodawcy, a z drugiej często odwołujesz się do konkretnych insightów, zrozumiałym tylko i wyłącznie dla Twojej grupy odbiorców. Mówisz ich językiem, opowiadasz ich suchary. I to jest fajne. Na swoim koncie na Instagramie zrobiła to choćby AstraZeneca, która w 2014 roku opanowała hashtag #LabLaughter.
Inny przykład filmu employer brandingowego z przymróżeniem oka to wideo Twittera z 2013 roku (materiał ma 5 lat, a to w erze digital prawdziwa epoka, lecz wciąż bawi).
Nieustająco bawi też seria „Our…” którą stworzył Intel. Stoi za nią dogłębna analiza firmowych person i szczegółowa znajomość ich (dość specyficznych) potrzeb oraz wyłapanie stojących za nimi insightów. Ale jak pisałam w tekście, który insightom jest poświęcony to właśnie dzięki nim, dzieje się komunikacyjna magia.
Z poczuciem humoru w działaniach komunikacyjnych jest jednak jak z żartami podczas prezentacji czy wystąpień publicznych. Jeśli odbiorcy zrozumieją żart – jesteście w domu, ale jeśli jedynymi, którzy się śmieją jesteście wy sami… nie jest dobrze 🙂
Mimo to, firm które bawią się uśmiechem nie brakuje. Są organizacje, które robią to otwarcie, jak Open Table, które 1 kwietnia 2016 oświadczyło, że pozwoli swoim klientom próbować potraw w restauracjach poprzez… polizanie ekranu smartfona 🙂
A są firmy, które w subtelny sposób puszczają oko do swoich odbiorców. Doskonale robi to Netflix. Firma, w swoim formularzu aplikacyjnym jako domyślne dane kandydata wpisuje Luke’a Cage’a.
Nie macie pojęcia kto to taki? Ja do dzisiaj też nie miałam i prawdopodobnie, w ogóle nie zwróciłabym na nie uwagi, gdyby nie komentarz na Twitterze, który znalazłam pod świeżym ogłoszeniem o rekrutacji w Netflixie.
Szanuje! pic.twitter.com/OwC4esDG2q
— Jakub Wojtkowiak (@JakupW) June 1, 2018
Okazało się, że Luke Cage to fikcyjna postać, superbohater, znana z licznych serii komiksowych wydawanych przez Marvel Comics. I znów kłania się doskonała znajomość swojej grupy docelowe (pracownicy/kandydaci), ich potrzeb, stylu pracy i … odpoczynku:)
Miłego dnia 😉
Maja Gojtowska